Bóg nas sobą karmi Abp Skworc

Idylliczny charakter miały obrazy, spotykane kiedyś w mieszkaniach, pokazujące Jezusa idącego wśród łanów zboża. Za Nim idący Apostołowie, krusząc złote kłosy i wydobywając z nich ziarno, którym pożywiali się w drodze.
Jak bardzo trzeba być głodnym, żeby tak zdobywać pokarm?
W ewangelii znajdujemy opis sytuacji, że Jezus zajęty przepowiadaniem królestwa i uzdrawianiem chorych, jak również Jego uczniowie „nawet na posiłek nie mieli czasu” (Mk 6,31). Nic dziwnego, że towarzyszyły im głód i pragnienie, skwar dnia i trud drogi pokonywanej pieszo „w pocie czoła”.
Takie doświadczenie opisywał też w sugestywnych słowach św. Paweł, kiedy przytaczał dramatyczne okoliczności apostołowania: „często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od fałszywych braci; w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości, nie mówiąc już o mojej codziennej udręce płynącej z troski o wszystkie Kościoły” (2 Kor 11,26-28).
Poczucie głodu nie zostało oszczędzone samemu Jezusowi, doświadczali go Jego uczniowie. Najważniejszą sprawą było jednak głoszenie królestwa i wzywanie do nawrócenia, a nie poszukiwanie stabilizacji i komfortu.
    
Drodzy Bracia!
Kapłańską, apostolską jest rzeczą szukać najpierw zagubionych owiec i troszczyć się o zdrowe, a wszystkie prowadzić łagodnie na zielone pastwiska. Można powiedzieć, że prawdziwy pasterz je (spożywa pokarm) ostatni. Tę prawdę bardzo dobitnie przedstawił prorok Ezechiel, gdy pisał o pasterzach, co sami siebie pasą zapominając o owcach. O właściwej postawie pasterskiej pisze do nas – jest to w kapłańskim brewiarzu – św. Augustyn, gdy analizuje ezechielowe proroctwo.
Trzeba nam, drodzy Bracia, strzec się postawy złych pasterzy, którzy najpierw szukają swego, a zaniedbują owce, więcej, którzy żyją kosztem owiec za nic mając ich stan duchowy, a czasem i materialny.
Pasterz poniekąd powinien być głodny (post daje siłę), powinien spalać się dla sprawy królestwa Bożego i ludzi, których tam ma prowadzić. To im ma poświęcać  swój czas, uwagę, zdrowie; wszystko, kim jest i co posiada!  
Drogi Bracie, nie lękaj się być głodnym, utrudzonym dla Ewangelii! Szukaj wpierw królestwa Bożego i prowadź tam owce Pana, a wszystko, co ci będzie potrzebne do życia, otrzymasz. Taka jest logika pasterskiego życia! A co jest antytezą tej logiki: życie dla siebie a nie dla Pana; co praktycznie może oznaczać m.in. przekraczanie zasady zapisanej w kan. 282,2 że z dóbr nam przypadających, to, co zbywa, winniśmy przeznaczyć na dobro Kościoła i dzieła miłości. Tymczasem, z definicji duchowni, ale zanurzeni w kulturze materializmu praktycznego, mnożymy wokół siebie świat rzeczy niekoniecznych, czy wręcz zbytecznych w kapłańskim życiu. W skrajnych przypadkach przyjmują one postać wstydliwie ukrywanych „ruchomości” i „nieruchomości”.
    
Drodzy!
Kiedyś – jak pisze św. Paweł – byliśmy obcy dla Boga. Lecz On zamienił obcość w Boże synostwo. Uczynił to na chrzcie świętym, pogłębił w sakramencie eucharystii, bierzmowania i święceń, odnawiał w sakramencie pokuty i pojednania, a jeśli trzeba było także w sakramencie chorych… Bóg nas wybrał, abyśmy byli święci, nieskalani, nienaganni, abyśmy trwali w wierze, ugruntowani i stateczni, abyśmy byli sługami Ewangelii (por. Kol 1,21-23).
Święty, nieskalany, nienaganny… - to człowiek, który trwa w wierze, który nie chwieje się w nadziei i nie ustępuje w miłości codziennie świadczonej bliźnim.
W przykład takiego człowieka wpatruje się dzisiaj Kościół. Wspominamy bł. Matkę Teresę z Kalkuty, która dwukrotnie nawiedziła Katowice. A owocem tych wizyt jest obecność Sióstr Misjonarek Miłości w naszym mieście i ich posługa na peryferiach..
Matka Teresa trzymała Boga za rękę, która była ręką nędzarza, chorego, bezdomnego. Żyła bardzo surowo i tak też nakazywała swym współ-siostrom. Swoje siostry mierzyła własną miarą – była wymagającą, ale kochającą matką. Potrafiła zganić młode siostry, pisząc:
W wielu naszych wspólnotach powodujecie, moje siostry, wiele zmartwień i bólu. Gdybyście były w domu czy w świecie, nie śmiałybyście postępować w ten sposób. Byłybyście ostrożne z obawy, że stracicie pracę albo - gdybyście miały nadzieję na zamążpójście - że nikt nie zechce się z wami ożenić. Ledwie złożyłyście śluby, a już zwróciłyście uwagę na swoje zdrowie: »Nie mogę jeść«, »Nie mogę pracować«, »Nie mogę chodzić«.. - oto najczęstsze dolegliwości naszych młodych sióstr. Niektóre z was robią tak niewiele, że gdyby miały otrzymać zapłatę, nie zarobiłyby nic. A ślubujecie bezinteresowną służbę, pełnioną całym sercem” (cyt. za Kathryn Spink, „Matka Teresa. Autoryzowana biografia”).
Służba Matki Teresy wypływała z pragnienia zaspokajania potrzeb innych. Była trudnym, bolesnym, nieraz w wielkich duchowych ciemnościach, dorastaniem do świętości. Mówiła o sobie, że jest ołówkiem, którym Bóg pisze to, co chce.
Św. Paweł nazywa siebie sługą, niewolnikiem Ewangelii. Takim sługą była bł. Matka Teresa z Kalkuty, dzisiejsza patronka. Takimi sługami było i jest wielu kapłanów – choćby nasi kandydaci na ołtarze Franciszek Blachnicki i Jan Macha, którzy nie zważając na głód i pragnienie, wszelkie braki, żyli dla Chrystusa w Jego braciach i siostrach.
Pamiętajmy jednak, że świętość, nienaganność, nieskalaność nie są najpierw dziełem człowieka, są łaską, są uczestnictwem, są darem Boga, talentami, które mamy pomnażać. Dlatego w życiu Matki Teresy tak wielką rolę odgrywała adoracja Najświętszego Sakramentu. Czyż nie podobnie powinno być w naszym kapłańskim życiu?
Postawa, którą zdobywamy na kolanach przed Panem, uczy nas pokory i miłości. Wskazuje, że najważniejszy jest On, a my jesteśmy jedynie i aż Jego sługami. I to nieużytecznymi, co nie znaczy niepotrzebnymi. To także przypominała często Matka Teresa.
Postawa adoracji mówi także i to, że Bóg nas Sobą karmi. Przemieniony chleb, wystawiony do publicznej czci, jest tym samym, który pożywamy w czasie Mszy św. A jest to, używając określenia z „Wyznań” św. Augustyna, pokarm mocnych, który przemienia nas w Niego.
Kiedy więc będziesz Bracie odczuwał głód i pragnienie, kiedy palić cię będzie udręka o los powierzonych ci dusz i wspólnot; kiedy osaczą cię pokusy, sięgaj po chleb adoracji, i po słowa dzisiejszego psalmu:
Oto mi Bóg dopomaga,
Pan podtrzymuje me życie.
Będę Ci chętnie składać ofiarę
i sławić Twoje dobre imię.
(Ps 54).
    Adorując - ostatecznie powiesz: „Pan mój i Bóg mój” i zawołasz w Duchu Świętym „Panem jest Jezus”!     

Homilia Arcybiskupa Katowickiego w dniu pielgrzymki Księży Archidiecezji Katowickiej do katedry p.w. J. Ch. Króla Wszechświata,
Katowice 5 września 2015 roku

13
Września

Autor wpisu

Adam