EDYCJA IV - Hebraica 18 Hebraica

PODRÓŻE, DROGI, SZLAKI; ŚMIERĆ I CO DALEJ?; MODLITWA
Redakcja Biblicum Śląskiego

Podróże, drogi, szlaki

„Z wszelkich narodów przyprowadzą jako dar dla Pana wszystkich waszych braci - na koniach, na wozach, w lektykach, na mułach i na dromaderach - na moją świętą górę w Jeruzalem - mówi Pan” (Iz 66,20a)

„Tak nauczając, szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy.
(…)
Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym.
(Łk 13,22.29)

Czasy imperium rzymskiego, do którego za czasów Chrystusa należała Palestyna, kojarzą nam się między innymi z bardzo dobrze rozwiniętym systemem dróg – była to jedna z przyczyn potęgi cesarstwa. Do dzisiaj zachowały się fragmenty dróg z ułożonymi na podłożu z betonu olbrzymimi płytami, dochodzącymi niekiedy nawet do 5 metrów szerokości. Węższe drogi w wielu miejscach były poszerzone, aby ułatwić wymijanie się wozów. Poza tym były też tak zwane „viae terrenae”, czyli drogi z ubitej ziemi, pokryte płaskim brukiem oraz oznakowane szlaki dla karawan, ze strzeżonymi studniami.
Do przekraczania rzek budowano mosty, jednakże częściej wykorzystywano do tego brody. Aby ułatwić ich przekraczanie w korycie rzeki, umieszczano płyty kamienne z wyżłobionymi w nich rowkami – wystarczyło wjechać w nie kołami wozu, aby bez problemu dostać się na drugą stronę rzeki.
Rodzi się jednak pytanie – czy do tego systemu dróg, obejmującego również Syrię i Transjordanię, zostały również włączone drogi Palestyny? Dzisiaj tego nie wiemy, jednakże wydaje się to raczej wątpliwe. Była to bowiem prowincja zbyt mała, handlowo niewiele znacząca dla Rzymian, a ponadto nie będąca strefą nadgraniczną. Nie wydaje się zatem, aby uznano za konieczne ponoszenie wysokich kosztów, związanych z tworzeniem tutaj uregulowanej sieci komunikacyjnej. W związku z tym drogi w Palestynie pozostawiały zapewne wiele do życzenia.
Aby dostać się ze wschodu na zachód Palestyny trzeba było zejść w głąb Ghoru, następnie wznieść się niewygodnymi górskimi „gardzielami” 700 metrów ponad poziom morza i znów zejść trzema tarasami na równinę nadbrzeżną.
Z południa na północ prowadziły trzy naturalne i jednocześnie trudne do przebycia drogi.
Najdogodniejsza z nich wiodła przez Szefelę, urywając się przy łańcuchu górskim Karmelu.
Druga droga – przez dolinę Jordanu – przez kilka miesięcy w roku w ogóle nie nadawała się do podróżowania na skutek panujących wówczas upałów. Poza tym była niebezpieczna z powodu grasujących tam dzikich zwierząt leśnych.
Najbardziej uczęszczaną była trzecia droga, biegnąca wśród wzgórz, na przemian opadająca i wznosząca się. Środkowa jej część była omijana przez pobożnych Żydów, którzy woleli znacznie nadłożyć drogi niż przechodzić przez krainę znienawidzonych Samarytan.
Oprócz tego głównymi szlakami komunikacyjnymi były:
- Na północy kraju: „droga królewska”, wiodąca z portu w Cezarei przez Scytopolis (tutaj przecinała drogę południowo-północną) i dalej przez wzgórza. Niedaleko Derat łączyła się ona z wielkim szlakiem prowadzącym do Damaszku.
- Bardziej na południe: droga do Jaffy, Napluzy i Sychem, przechodząca między Hebalem a Garizim
- Drogi rozchodzące się promieniście z Jerozolimy:
dwie do Gazy (przez Betlejem i przez Ued-Sarar)
dwie do Jaffy (przez Emaus i przez Lyddę)
droga do Jerycha (wspominana już w jednym z wcześniejszych artykułów) opadająca ku Jordanowi, przekraczająca go przy ostatnim brodzie zwanym Bethabara (było to miejsce chrztu Jezusa), a następnie podążająca dalej ku Filadelfii (obecny Amman).

Drogi nie były zbyt liczne, dlatego panował na nich duży i ciągły ruch. Podróżowano z wielu powodów – odwiedzając rodzinę, pielgrzymując do Jerozolimy, a przede wszystkim w celach handlowych. Dłuższą podróż rozpoczynano zwykle na początku tygodnia, aby uniknąć konieczności zatrzymania się i odpoczynku w dzień szabatu, kiedy to wolno było przejść zaledwie około trzech kilometrów.
Ponieważ noce bywały chłodne, a nierzadko przychodziło spędzać je pod gołym niebem, zabierano ze sobą ciepłe ubranie. Z kolei ze względu na upały panujące za dnia nie wolno było zapomnieć o możliwości zaspokojenia pragnienia. Dlatego też kiedy podróżowano wierzchem, zabierano ze sobą skórzany bukłak z wodą zmieszaną z winem albo octem, natomiast kiedy podróżowano pieszo – manierkę. Ponadto nieodzowna była wysuszona dynia, obciążona w środku kamieniem, służąca do czerpania wody ze studni.
Kolejną częścią wyposażenia była tunika, przewiązana pasem, aby nie przeszkadzała w drodze. Za pas wsuwano pieniądze, a pobożniejsi również księgę Prawa. Brano także drugą parę sandałów na zmianę, sakwę lub torbę podróżną, kij służący w razie potrzeby do obrony oraz (zależnie od pory roku i trasy podróży) ciężki, skórzany płaszcz.
Jako środek transportu zarówno ludzi, jak i towarów służyły zazwyczaj osły (te z Likaonii ceniono najbardziej ze względu na ich siłę i wytrzymałość), które były niezastąpione na górskich drogach – stromych, skalistych i często wąskich.
Istniały nawet przedsiębiorstwa wyspecjalizowane w wynajmowaniu zarówno osłów, jak i oślarzy. Co więcej – warunki zawieranych umów były ściśle określone. Traktat „Bawa Mecyja” ustalał nawet rodzaj paszy, jaka należy dawać zwierzętom oraz największy dopuszczalny ciężar, jaki można było na nie nałożyć.
Końmi, używanymi przez Rzymian, Żydzi posługiwali się rzadko, podobnie jak i wielbłądami. Tych ostatnich używali zwykle Nabatejczycy do handlu hurtowego z Arabią i Mezopotamią, wielbłąd mógł bowiem dźwigać duże ciężary (ok. 500 kg) i to na znaczne odległości (nawet do 40 km dziennie).
Wozy również były rzadko używane – zwykle przez ludzi bogatych. Ciągnięte przez parę zwierząt: koni, osłów, mułów czy wołów (w przypadku wozów towarowych), miały bardzo prostą konstrukcję – niewielka „skrzynka” osadzona była na dwóch kołach ze szprychami. Wozy czterokołowe stanowiły wówczas szczyt luksusu i przysługiwały w zasadzie tylko rodzinie cesarskiej – chociaż używali ich niekiedy również pomniejsi władcy czy tetrarchowie.
Poza naturalnymi, dodatkowym utrudnieniem i niebezpieczeństwem dla podróżujących byli (podobnie jak na drodze z Jerozolimy do Jerycha) grasujący rozbójnicy, będący jedną z plag ówczesnej epoki, z którą nawet policja cesarska w Italii miała poważne problemy. Za panowania Heroda natomiast znany i głośny rozbójnik Eleazar przez dwadzieścia lat stawiał opór policji, zanim wreszcie prokurator Feliks zdołał go ująć.
Dlatego też z wyjątkiem bardzo bliskich odległości nigdy nie wyruszano w drogę pojedynczo, lecz tworzono karawany. Już bowiem na wzgórzach i na przełęczach Judei czaiły się całe zgraje pasterzy, którzy porzucili swe stada, żebraków skorych do napaści, zbiegłych najemników i niewolników – a im dalej ku wschodowi bandytyzm osiągał coraz większy stopień zorganizowania. Dobrze przygotowane napady nawet na duże karawany doprowadziły do tego, że roztropni i przewidujący kupcy woleli zapłacić okup dowódcom band lub zapewnić sobie pomoc jednego rozbójnika przeciwko drugiemu.




Śmierć i co dalej?

Problem ten wydaje się być tak fundamentalny i zasadniczy, że zdziwienie budzi fakt, iż Żydzi tak drobiazgowi w wielu sprawach religijnych, tutaj pozostawiają każdemu swobodę w to co wierzy. Tak więc można było zarówno wierzyć w życie pozagrobowe jak i w nie wątpić.
Najstarsza koncepcja, przewijająca się w wielu fragmentach Starego Testamentu zakładała, że śmierć kończy istnienie człowieka w sposób ostateczny. Talmud pouczał, że kiedy tylko „anioł śmierci” złoży na ustach zmarłego „kroplę gorzkiej żółci” porywa jego duszę, oddech ustaje, a „ruch” czyli „tchnienie życia”, którym Bóg ożywił ciało w dniu urodzenia, uchodzi. Nie wiadomo czy wznosi się on ku górze (wg Księgi Eklezjastesa) a duch zwierząt ku ziemi. W każdym razie, jak twierdzi Pismo, ciało – „basar” – obraca się w proch. Z człowieka zaś pozostaje „refa” czyli cień, pewna niematerialna obecność. Pierwsza Księga Samuela w rozdziale 28 opisuje jak niewiasta z Endor wywołuje na prośbę króla Saula właśnie „cień” Samuela. Owe cienie ludzkie – „refiaim” – przebywają w miejscu określanym przez Stary Testament słowem „szeol” (otchłań). W tym szeolu cienie są niczym, nic nie robią, nic nie robią i nic nie mogą. Wobec tego, ponieważ wszystkich czekał ten stan, nie mogło być mowy o karze czy nagrodzie po śmierci.
Rabiniczne legendy twierdziły, że owa otchłań jest również fizyczną rzeczywistością, do której można wejść. W tym celu należałoby odsunąć skałę znajdującą się w samym środku „Świętego Świętych”.
Jednakże taka ponura wizja życia pozagrobowego w czasach Chrystusa nie była jedyną. W Izraelu bowiem od kilku wieków istniały też inne poglądy, sformułowane w najnowszych księgach: Daniela, Mądrości i Machabejskich, a także w wielu traktatach Talmudu. Poglądy te nie były odstępstwem od zasad narodu izraelskiego, ani nie świadczyły bynajmniej o „zarażeniu się” myśleniem pogańskim lecz stanowiły pewien postęp i wyraźniejsze przeczucie prawdy oraz zbliżenie się do ostatecznego Objawienia.
Tak więc za czasów Chrystusa wielu Żydów uważało, że los człowieka po śmierci nie zamyka się w tradycyjnym „szeolu”, który teraz staje się miejscem dla bezbożnych. Dusze zbawionych natomiast idą w inne miejsce zwane „rajem sprawiedliwości” określane również jako „łono Abrahama”. Koncepcję tę potwierdza wielokrotnie Chrystus w swoim nauczaniu. On też nadaje rozwija ją i nadaje jej pełne znaczenie wypracowując doktrynę o indywidualnej zapłacie dla każdego bez wyjątku.
Poza tym również Chrystus poprzez swoją naukę i przykład nadaje moc innej koncepcji istniejącej wśród niektórych Żydów – koncepcji zmartwychwstania. Już wcześniej była ona głęboko zakorzeniona w tradycji żydowskiej (widoczne jest to chociażby w Księdze Hioba, Madrości, u Izajasza, Daniela, czy też w Apokryfach i Talmudzie).
Zmartwychwstaniu zaprzeczali (podobnie jak Samarytanie), jak czytamy w Piśmie Świętym saduceusze gdyż, jak twierdzili, nie ma o tym mowy w Pięcioksięgu. Być może sprzeciw wynikał stąd, iż niektórzy pojmowali owo zmartwychwstanie jako proste ożywienie ciała, coś na kształt „reinkarnacji” podobnie jak wielu pogan wierzyło w możliwość metempsychozy”
Tymczasem Chrystus nie tyle teoretycznie co raczej praktycznie ukazuje prawdziwość doktryny o zmartwychwstaniu – wskrzeszając zmarłych, a na końcu samemu zmartwychwstając dając tym samym podstawę wierze chrześcijańskiej.
Albowiem jak mówił św. Paweł Apostoł:
„Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał daremna jest wasza wiara”




Modlitwa

„Dokądże, Panie, wzywać Cię będę… ?” (Ha 1,2a)

Pobożni Żydzi odmawiali modlitwy kilka razy dziennie. Dla wszystkich dorosłych mężczyzn, czyli takich, którzy ukończyli trzynasty rok życia, modlitwa była bezwzględnie obowiązującym nakazem. Przed rozpoczęciem modlitwy należało:

- owinąć się w „tallit”

TALIT – czworokątna chusta modlitewna zakończona rytualną frędzlą, na rogach zaś miała „cicit” (rodzaj „chwastów” z ośmiu frędzli każdy – tak, że wszystkich razem było trzydzieści dwa, co stanowiło liczbowy odpowiednik słowa „serce”). Wykonana była zwykle z białej wełny, jedwabiu lub bawełny z czarnymi lub czerwonymi pasami. U podstaw obyczaju noszenia „talitu” leży biblijne zalecenie: „niech sobie zrobią frędzle na skrajach swoich szat… gdy na nie spojrzycie, przypomnicie sobie wszystkie przykazania Pana, aby je wypełnić” (Lb 15,38-39)

- nałożyć na siebie „tefillin”.

TEFILLIN (po grecku „filakterie”) – dwa małe, czarne, kwadratowe pudełeczka ze skóry zwierząt rytualnie czystych, zawierające przepisane cztery fragmenty biblijne (Wj 13,1-10;11,16; Pwt 6,4-9; 11,13-21). Rzemieniami przywiązywało się je do lewego przedramienia (nałożenie na rękę należy pojmować, jako przypomnienie ręki Boga wyciągniętej do Izraelitów, gdy wyprowadzał ich z Egiptu, a umieszcza się je naprzeciw serca, by podporządkować pragnienia serca Bogu) i do górnej części czoła (aby ujarzmić myśli i zmysły). Wynikało to ze słów „Przywiążesz je do swej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami” (Pwt 6,8)

Czyniono to szczególnie podczas modlitwy „szacharit”.

SZACHARIT – codzienne modlitwy poranne, odpowiadające porannej ofierze składanej niegdyś w Świątyni. Zwyczaj ich odmawiania wywodził się od Abrahama, który „wstawszy rano, udał się na to miejsce, na którym przedtem stał przed Panem” (Rdz 19,27). Były to najdłuższe modlitwy w ciągu całego dnia, składające się z błogosławieństw, psalmów i hymnów. Dopiero po odmówieniu tych modlitw pobożny Izraelita mógł spożyć posiłek.

Podczas modlitwy zwracano się w stronę Jerozolimy, za przykładem danym przez proroka Daniela w czasach niewoli. Przebywając w Jerozolimie – zwracano się w stronę Świątyni, będąc zaś w Świątyni – zwracano się w stronę Świętego Świętych.
W czasie modlitwy klękano jedynie w wyjątkowych przypadkach, dając wówczas wyraz usilnego błagania Pana Boga. O wiele częściej natomiast składano pokłony, uginając kolana lub chyląc czoło jak najniżej. Często również podczas modlitwy padano na twarz.
Powszechnie przyjętym gestem podczas modlitwy było wzniesienie rąk ku niebu. Nie składano natomiast rąk w taki sposób jak to czynimy dzisiaj. Ten gest rozpowszechnił się dopiero w V wieku, przyniesiony albo z Bizancjum, albo od plemion germańskich.
Dwa teksty modlitewne były szczególnie wykorzystywane w modlitwach codziennych.
Rano i wieczorem, a także przy wielu innych okolicznościach odmawiano słynne „Szema Izrael” od którego rozpoczynano modlitwę. Tekst ten, pochodzący z Księgi Powtórzonego Prawa był wyznaniem wiary Izraelity.

„Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach.” (Pwt 6, 4-9)

Drugą z modlitw, zwaną „Szemone Esre” (osiemnaście błogosławieństw) należało odmawiać głośno (a jeśli było to niemożliwe – przynajmniej po cichu) trzy razy dziennie. Wzywa ona do wysławiania Przedwiecznego, Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, Pana wielkiego, potężnego i straszliwego, który rozdziela wszelkie dobrodziejstwa, dzięki któremu żyje wszystko na świecie, od którego pochodzi wszelka mądrość i wszelka świętość. (współcześnie tekst tej modlitwy zawiera również wzmianki o zniszczeniu Świątyni, a także o „sekcie nazarejczyków” – tak więc jest trochę inny niż odmawiany przez Chrystusa i Jego uczniów)
Tak więc cały dzień wierzącego był, za pośrednictwem tej żarliwej modlitwy, poświęcony i poddany Bogu.
Co ciekawe – osiemnaste błogosławieństwo rozpoczynało się od słów „Ojcze nasz”, a po „błogosławieństwach” następowały prośby – o chleb powszedni, o łaski duchowe, o darowanie win, także o zjednoczenie pokoleń i przyjście Królestwa Bożego.

21
Grudnia

Autor wpisu

Adam