Łukasz przyłącza się do misji Apostoła Narodów Lectio Divina ze Św. Pawłem

Ks. Dr Hab. Prof. UO Jan Kochel

Druga wyprawa misyjna miała być ponowną wizytą w założonych niedawno gminach Azji Mniejszej, aby umocnić wiarę i przekazać dekret tzw. „soboru jerozolimskiego”. Niestety spór o Jana Marka zaostrzył się i doprowadził do rozłamu: „Barnaba zabrał Marka i popłynął na Cypr, a Paweł dobrał sobie za towarzysza Sylasa i odszedł, polecony przez braci łasce Pana” (Dz 15,39n). Tak rozpoczyna się kolejna podróż Apostoła Narodów, trwająca około dwu lat (50-52). W tym czasie dokonało się wiele spraw ważnych dla chrystianizacji narodów, a nawet kontynentów. Wydarzenia te opisał niezwykły kronikarz, pochodzący z Antiochii nad Orontesem, w swoim „dzienniku podróży”. Tak nazywa się opis Dziejów Apostolskich, w którym Łukasz rozpoczyna swoją relację od pierwszej osoby liczby mnogiej: „staraliśmy się natychmiast wyruszyć…” (Dz 16,10; por. 11,27), „popłynęliśmy wprost…” (16,11), „w tym mieście spędziliśmy kilka dni” (16,12). Korzysta on z informacji zaczerpniętych od Pawła, z własnych doświadczeń (por. formuła „my” : Dz 16,10-17; 20,5 – 21,18; 27,1 – 28,16), a może też z osobistych notatek, które włączył do drugiego tomu swego dzieła. Łukasz jest więc starożytnym „dziennikarzem”, który relacjonuje nam pasjonujące zmagania największego z misjonarzy i ewangelizatorów – Apostoła Narodów.

CZYTAJ!
Dz 15,39 - 16,1-5; Łk 1,1-4


Wielu usiłowało już opowiedzieć o wydarzeniach, które wśród nas się dokonały, zgodnie z tym, jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem też i ja zbadać dokładnie wszystko od początku i po kolei opisać ci, dostojny Teofilu, abyś przekonał się o prawdziwości otrzymanego pouczenia.

ROZWAŻ!

Św. Łukasz w prologu swej Ewangelii przywołuje pierwszych głosicieli, świadków życia Jezusa, którzy słyszeli i widzieli, a nawet Go dotykali własnymi rękami (por. 1 J 1,1). Nazywa ich „naocznymi świadkami”, ale też „sługami Słowa” (Łk 1,2), bo sam należy już do trzeciego pokolenia chrześcijan, którzy już nie słyszeli i nie widzieli, lecz korzystają z przekazanego im dziedzictwa naocznych świadków, dokonując własnej interpretacji: „Uznałem też i ja za właściwe, najczcigodniejszy Teofilu, wszystko dokładnie zbadać i po kolei wiernie ci opisać, abyś nabrał przekonania, że to, czego cię nauczono, jest prawdziwe” (Łk 1,3n – przekład ekumeniczny).
Słowo Boga żyje, idzie dalej, rozszerza się, rośnie: „Dziecię [Jezus] zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim” (Łk 2, 40). „Trwali oni [chrześcijanie] w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach (…). Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia” (Dz 2, 42-47). Zaś w kontekście pierwszych prześladowań „słowo Boże szerzyło się, wzrastała też bardzo liczba uczniów…” (Dz 6, 7; por. 12, 24; 20, 32).
Przyjrzymy się bliżej terminowi „sługa Słowa”. W relacji św. Łukasza misja głosiciela Ewangelii bierze się z języka żeglarskiego. Hipe-rétes to dosłownie „pod-wioślarz”, który siedział pod pokładem statku [galery] „przywiązany do wiosła”. Termin ten niesie ze sobą myśl o podporządkowaniu, zależności i niezbędnej współpracy z drugim. Ów „pod-wioślarz” był zazwyczaj niewolnikiem [na stałe] przykutym do wiosła, który musiał zgodnie współpracować ze swoimi towarzyszami niedoli, by harmonijnie, koordynując ruchy, płynąć w wyznaczonym kierunku.
Łukasz sugeruje, że biblijny głosiciel-sługa jest hiperétes tu Logu, czyli „sługa [przywiązanym do] Słowa”. Ta służebna funkcja względem pierwotnego kerygmatu o Jezusie (gr. LOGOS) sugeruje posłuszeństwo (wierność SŁOWU) oraz konieczność pośredników między słowem Pana a słuchaczami świadkami-apostołów (odpowiedzialność za SŁOWO). Wszyscy uczestniczący w tej dynamicznej misji muszą się służebnie zaangażować w sprawę Jezusa (por. też inny obraz żniwiarza – J 4, 36-38).
W takim służebnym znaczeniu sługą i świadkiem nazwany jest Jan Marek (Dz 13,5) oraz Apostoł Paweł, który w mowie obronnej przed Herodem Antypasem przywołuje wydarzenie pod Damaszkiem, kiedy Jezus czyni go „sługą i świadkiem tego, co zobaczył, i tego, co jeszcze [zostanie] mu objawione” (Dz 26,16). Sam Paweł użyje tego terminu jako wyzwania skierowanego do Kościoła w Koryncie: „Każdy niech uważa nas za sługi Chrystusa i zarządców tajemnic Boga” (1 Kor 4,1).
Termin „sługa Słowa” może być nicią przewodnią refleksji nad tożsamością powołania każdego katechety i jego odpowiedzialności w misji Kościoła. Co to znaczy bowiem służyć Słowu? Jak można mu służyć? Spróbujmy odpowiedzieć na te pytania.
Słudzy i świadkowie mogą mieć pewność, że Jezus [SŁOWO] pozostaje w łodzi Kościoła. To On jest Sternikiem, On wybiera i posyła wioślarzy; On też wyznacza kierunek misji.
Pierwsi słudzy i świadkowie byli „przekazicielami” tego, czego się nauczyli i czego sami doświadczyli. Jeden z nich – św. Jan streścił ich misję następująco: „Piszemy wam o tym, co było od początku, co słyszeliśmy i wydzieliliśmy na własne oczy, co oglądaliśmy i dotykaliśmy własnymi rękami – o Słowie Życia…” (1 J 1,1).
To doświadczenie było jedyne i niepowtarzalne: „Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie…” – przekonywał Jezus (Łk 10,23n). Błogosławieństwo związane z tym doświadczeniem przeznaczone jest ich następcom, którzy gdy „słuchają słowa Bożego i zachowują je”, również zasługują na miano szczęśliwych – błogosławionych (por. Łk 8,15.21; 11,28; Ap 1,3; Jk 1,22).
Wśród wielu pomocników Apostoła Pawła są tacy, którzy nazywani zostali „współpracownikami” (gr. synergos; por. Rz 16,3.9.21; 1 Kor 3,9; 2 Kor 1,24; 8,23; Kol 4,11; Flm 24; Flp 2,25; 4,3), „współbojownikami” (gr. synaichmalatos; por. Flp 2,25; Flm 2), „współniewolnikami” (gr. systratiotes; por. Rz 16,7; Kol 4,10; Flm 23) czy też „współtowarzyszami” (gr. sydzygos; por. Flp 4,3).
Grecki termin syn-akolouteo oznacza „towarzyszyć komuś, postępować za kimś, iść za kimś”; a dosłownie „wkładać stopy w ślady [poprzednika]”. Posługa akolity, przekazywana alumnom seminariów duchownych, wzywa ich do naśladowania Jedynego Nauczyciela, Mistrza i Przewodnika (Mt 23,8-10). W wizji Apokalipsy czytamy o Jego zwycięstwie: „Odziany jest w szatę we krwi skąpaną, a nazwano Go imieniem Słowo Boga. A wojska, które są w niebie, towarzyszyły [gr. synakolouteo] Mu na białych koniach – wszyscy odziani w biały, czysty bisior” (Ap 19,13n).

Czy już wiemy za Kim czy z Kim chcemy iść – Komu pragniemy towarzyszyć? Droga jest pewna (por. Dz 9,2; 18,25n). Co więcej ON sam jest DROGĄ! (J 14,6). Natomiast zapewnienie o błogosławieństwie płynącym ze „współtowarzyszenia” Słowu Boga każe nam zastanowić się nad niektórymi pytaniami Sekretarza Generalnego rzymskiego Synodu Biskupów (por. Lineamenta – październik 2008 r.):

* Dlaczego różni chrześcijanie czują się obojętni na Biblię? Czy praktykuje się lectio divina? W jakiej formie? Jakie czynniki temu sprzyjają, a jakie to utrudniają?

*Co, na podstawie doświadczeń duszpasterskich, sprzyja słuchaniu Słowa Bożemu, a co je utrudnia? W jakiej mierze może temu sprzyjać potrzeba odnowy wiary, pewien wewnętrzny niepokój, zachęta ze strony innych chrześcijan ...? W jakiej mierze może być tu przeszkodą sekularyzacja, szerzenie się przesłań i stylów życia, alternatywnych względem wizji chrześcijańskiej...? Wobec jakich wyzwań stoi dziś głoszenie Słowa Bożego?

* W jakiej mierze zostały wprowadzone w życie słowa Dei Verbum (n. 22): „jest rzeczą niezbędną, aby wierni Chrystusowi mieli szeroki dostęp do Pisma świętego”? Czy zauważa się jakiś postęp na polu osobistego i wspólnotowego słuchania Biblii?

* Trzeba też dodać inne pytania: Jaka jest nasza odpowiedzialność za codzienne słowo pisane i mówione? Czy jesteśmy rzeczywiście „sługami i świadkami słowa”, a nie „kreatorami” opinii, sądów, tendencji, mód? Z jakim szacunkiem słuchamy i rozważamy natchnione słowa Pisma Świętego?

MÓDL SIĘ!

Panie, daj nam wewnętrzne poznanie Ciebie. Prosimy o tę łaskę, bowiem własnym wysiłkiem i badaniem nie dojdziemy do poznania Ciebie, które jest owocem Twojego Ducha. Spraw, żebyśmy dzięki poznaniu Ciebie i losu Twojego słowa, bardziej Cię pokochali i mogli się całkowicie utożsamić z Tobą, Słowem łaski dla ludzi, utożsamić z losem Słowa, z jego owocami, ale również z trudnościami i cierpieniami.
Panie, dodaj nam odwagi, daj wyczucie rzeczywistości i prawdy.

kard. C. M. Martini

ŻYJ SŁOWEM!

„Biblia żyje wtedy, kiedy jest czytana” – przekonuje ks. prof. Waldemar Chrostowski w jednym z wywiadzie zamieszczonych w dodatku dziennika Rzeczpospolita „Verba Sacra”. Jakże ważna jest zatem obecność Pisma Świętego w naszym życiu i modlitwie, ale również obecność języka biblijnego w codziennej prasie, radiu, telewizji, w Internecie. To są współczesne źródła komunikacji myśli. W czasach starożytnych głównym komunikatorem był list. Jego styl musiał być prosty i zrozumiały dla odbiorcy, bo wówczas inicjować dialog, zachęcał do odpowiedzi. Formuła listu była też popularną formą komunikacji w czasach apostolskich. Apostoł Paweł najczęściej rozsyłał swe listy poprzez swoich współpracowników i towarzyszy. Wówczas stawały się one listami ogólnymi, krążył wśród wspólnot lokalnych jako pisma duszpasterskie. Dziś pojawiają się nowe form komunikacji wiary. Potrzeba jednak wielkiej odpowiedzialności za słowo pisane i mówione.

5
Grudnia

Autor wpisu

Adam