Diakonisa Febe Lectio Divina ze Św. Pawłem
Ks. Dr Hab. Prof. UO Jan Kochel
Wprowadzenie w Kościele stałego diakonatu (KPK, kan. 236) wyzwoliło dyskusję wokół ordynacji kobiet na ten urząd. Rodzi się jednak pytanie: czy w Kościele pierwotnym rzeczywiście istniał urząd diakonisy? Apostoł Paweł gorąco poleca gminie rzymskiej „diakonisę Kościoła w Kenchrach” (Rz 1,1). Słowo diakonos znaczy po prostu „pomocnik; ten, który służy”. Chociaż w Nowym Testamencie stosunkowo często pojawia się to słowo („diakon” - 29 razy; tylko raz „diakonisa”), trudno jednak mówić o diakonacie jako rozwiniętym urzędzie (por. Dz 6,2-6). Według Hipolita Rzymskiego (+ 235) diakon miał troszczyć się o chorych i informować o tym biskupa, przynosić na ołtarz dary ofiarne, podawać wiernym eucharystyczne postacie. W Kościołach zachodnich istnieje funkcja kościelnej, asystentki pastoralnej, kobiety - nadzwyczajnego szafarza komunii. Diakonia to nic innego jak stała gotowość niesienia pomocy w sytuacjach konkretnych potrzeb cielesnych i duchowych.
Czytaj!
Ps 116,10-19; Rz 16,1-2; Łk 8,1-3
Rozważ!
Energiczna chrześcijanka z Kenchr – jednego z trzech portów Koryntu (Dz 18,18) – o imieniu Phoibe (gr. czysty, jasny, promienisty”) należała do grona współpracownic Apostoła w gminie korynckiej. Paweł mówi o niej z wielkim szacunkiem, uznaniem i wdzięcznością (por. Rz 16,1-2). Prawdopodobnie polecił jej specjalną misję doręczenia jednego z najważniejszych listów – Listu do Rzymian. Apostoł prosi gminę rzymską: „Przyjmijcie ją w Panu, tak, jak świętych powinno się przyjmować” (Rz 16,1). Apostoł nazywa ją siostrą i diakonisą. „Nie wiadomo, czy miał na myśli liczne, cenne, sprawowane przez nią posługi w ogóle, czy też urzędową funkcję diakonisy. Zamiast zwrotu jest diakonisą, możliwy jest przekład: usługuje Kościołowi” (P. Cz. Bosak, Słownik – konkordancja osób NT, Poznań 1991, 94).
Niewiasty zawsze towarzyszyły Jezusowi i Jego uczniom. Najmocniej podkreśla tę obecność i pozycję Łukasz ewangelista, który zebrał najwięcej informacji o niewiastach i przedstawił je z wielkim szacunkiem. „Łukasz wyprowadza kobietę z zapomnienia i pogardy, daje jej zaszczytne miejsce w swoim dziele” (J. Kudasiewicz). Dobitnym tego przykładem jest rozważana scena ewangeliczna. W czasach Jezusa kobietę usuwano w cień, a niekiedy lekceważono i nie dopuszczano do grona uczniów rabinów żydowskich. Mistrz z Nazaretu wykracza poza ówczesne zwyczaje, pozwala niewiastom nie tylko przysłuchiwać się Jego naukom (Łk 10,38-42), ale również towarzyszyć w podróżach misyjnych (Łk 8,1; 23,49). Jezus rehabilituje i dowartościowuje kobiety. Wyraźnie staje w ich obronie. Bezpośredni kontekst podróży misyjnej, w której kobiety „szły za Jezusem” (ekolouthesan od gr. akoloutheo – „iść za kimś, naśladować, towarzyszyć – pójść za Chrystusem Jego śladami”; stąd też posługa akolitatu), zawiera scenę nawrócenia się niewiasty oskarżonej „o prowadzenie w mieście życia grzesznego” (por. Łk 7,36-50). Jezus jako Rabbi-Nauczyciel (7,40) tak podsumowuje swoją katechezę moralną w domu Szymona faryzeusza: „Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju” (7,50; por. kobieta kananejeska – Mt 15,28).
Działalność Jezusa w Kafarnaum, Nain i innych miastach Galilei to pierwsza część podróży misyjno-ewangelizacyjnej (Łk 5,1 – 9,50): „[Jezus] wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym” (8,1). Śladami Jezusa głoszącego „Ewangelię o królestwie” kroczą apostołowie i niewiasty, te wymienione z imienia: Maria, zwana Magdaleną, Joanna, żona Chuzy, Zuzanna, jak i wiele innych, które „im usługiwały [udzielając] ze swego mienia” (8,2n). Był to więc prawdziwy „zespół misyjny”, któremu przewodził Jezus. Jego słowom (8,4-21) towarzyszyły zawsze czyny (8,22-56). Niewiasty pełniły posługę, która nie ograniczała się do przygotowywania posiłków czy troski o codzienne sprawy Mistrza i uczniów. One uczestniczą w stałej formacji grupy. „Nie było rzeczą niezwykłą, że kobiety wspierały rabinów i ich uczniów pieniędzmi, majętnościami czy strawą. Jednak opuszczenie przez kobietę domu i podróżowanie za rabbim było rzeczą nie tylko niespotykaną, lecz wręcz skandaliczną. Jeszcze bardziej skandaliczne było to, że kobiety, zarówno powszechnie szanowane jak i nie cieszące się dobrą reputacją znajdowały się wśród podróżujących z Jezusem” (B. Witherington). Ewangelijna wspólnota wyobrażała zapowiadane już królestwo Boże, w którym wszyscy w Chrystusie są kimś jednym i wszyscy mają równe prawa i obowiązki (por. Dz 4,32-35; Ga 3,28). Do zadań przysługujących kobietom należy również zwiastowanie Ewangelii (por. Łk 23,49 – 24,12; J 4,39; 20,17n; Dz 1,14). W pierwotnych kościołach domowych „bezobłudna wiara” przechodziła z matki na dzieci i wnuki, jak to miało miejsce w domu Tymoteusza (por. 2 Tm 1,5).
Kościoły Wschodnie, odwołując się do świadectwa biblijnego o pozycji kobiet w gronie uczniów i do ważnych posług kobiet w gminach wczesnochrześcijańskich, od IV wieku dopuszczały kobiety do diakonatu, zwłaszcza w zakresie pomocy rodzinom. Ich współdziałanie w liturgii i szafarstwie sakramentów było mało rozwinięte, stosownie zresztą do położenia kobiet w ówczesnej sytuacji społecznej. Urząd diakonijny kobiet zamierał od momentu, kiedy Kościoły Wschodnie utraciły swój charakter misyjny. „Potrzebie naszych czasów – zdaniem A. Skowronka – odpowiada pilna potrzeba nawiązania do tej czcigodnej tradycji i do prześledzenia na nowo problematyki dopuszczenia kobiet do święceń diakonatu (…) Chrześcijańska diakonia jest podstawowym wyzwaniem i zadaniem zarówno dla mężczyzn jak i dla kobiet. Diakonia polityczna w przezwyciężaniu ubóstwa na polu elementarnych życiowych potrzeb, diakonia pokoju w procesie sprawiedliwości, pokoju i ocalenia stworzenia, diakonia komunikacji w obliczu ubóstwa w międzyludzkich kontaktach, diakonia terapeutyczna w szukaniu odpowiedzi na bezimienne ubóstwo chorych duchowo fizycznie, diakonia kulturowa i etyczna w obliczu ubóstwa w zakresie świadomości i własnej odpowiedzialności za kształtowanie życia i wreszcie diakonia religijna w starciu z kryzysem sensu życia i poszukiwania szczęścia przez dzisiejszych ludzi, w obliczu ubóstwa nadziei na pełnię życia” (Z Kościołem w trzecie tysiąclecie, Włocławek 1999, 103n).
Wydaje się, że na wzór biblijnej Febe, prężne i pełne zaangażowanie kobiet w życie Kościoła, w bogatą diakonię nie jest w danej chwili najważniejsze. Zapewne stanowiłoby ono istotny etap na drodze do ordynacji kobiet na urząd diakonis. Jednakże Jan Paweł II w Liście Apostolskim Ordinatio sacerdotalis (1994) ustala: „Aby zatem usunąć wszelką wątpliwość w sprawie tak wielkiej wagi, która dotyczy samego Boskiego ustanowienia Kościoła, mocą mojego urzędu utwierdzania braci (por. Łk 22,32) oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne” . Ten sam papież w innym Liście Mulieris dignitatem (1989) wyznaje: „Kościół składa dzięki za wszystkie przejawy kobiecego geniuszu w ciągu dziejów, pośród wszystkich ludów i narodów; składa dzięki za wszystkie charyzmaty, jakie Duch Święty udziela niewiastom w historii Ludu Bożego, za wszystkie zwycięstwa, jakie zawdzięcza ich wierze, nadziei i miłości: składa dzięki za wszystkie owoce kobiecej świętości” (nr 31).
Warto odważnie pytać:
* Jakie funkcje liturgiczne należy powierzyć kobietom w Kościele?
* Apostoł Paweł w Pierwszym Liście do Tymoteusza daje do zrozumienia, że prawdopodobnie istniał urząd diakonisy (3,8-11; por. Rz 16,1). Zatem 1 Tm 3,11, mówiąc o kobietach posługujących we wspólnocie, odnosiłby się do posługi nauczania prawd wiary wśród kobiet, asystowania przy chrzcie oraz posługiwania chorym. Jak ożywić praktykę Kościoła pierwotnego?
* Narastający kryzys w czynnych zgromadzeniach żeńskich – nazywany przez kard. Ratzingera feminizmem w klasztorach – budzi niepokój. Czy przyszłość bez sióstr – pyta Kardynał? Obecny papież w Raporcie o stanie wiary stawiał jeszcze inne pytania: Czy może się odnaleźć kobieta w sytuacji, kiedy właściwa jej rola zawarta w biologii została zanegowana, a nawet ośmieszona? Kiedy jej wspaniała zdolność obdarzania miłością, pociechą, ciepłem, solidarnością została zastąpiona mentalnością ekonomiczną, związkowo-zawodową? Kiedy wszystko, co było właściwe jej jako kobiecie właśnie, zostało odrzucone i zdewaluowane?
* Istotne są jeszcze inne spostrzeżenia kard. Ratzingera: „Nie przez przypadek Kościół jest zwany Oblubienicą Pana, Matką naszą. W Kościele takim żyje misterium macierzyństwa, bezinteresowności, kontemplacji, piękna – zatem wszystkie wartości, które światu zlaicyzowanemu mogą wydawać się bezużyteczne (...). Nie przez przypadek doświadczenia te były przez dwa tysiące lat chwałą i bogactwem Kościoła, w którym kobiety były bardziej niż mężczyźni nosicielami tych wartości ubogacających wszystkich. To właśnie te niezwykłe kobiety Kościół ogłosił swymi świętymi lub doktorami, nie wahając się zaproponować ich jako przykładu wszystkim chrześcijanom. Przykładu dzisiaj szczególnie ważnego” (s. 87n).
* Wobec kryzysu koncepcji Kościoła, kryzysu moralności, kryzysu który dotknął kobiety, Kardynał proponuje skuteczny ratunek. Ratunek ten określił krótko – imieniem Maryja. Jak należy rozumieć piękne stwierdzenie obecnego Papieża: „Maryja winna być, szczególnie w dobie dzisiejszej, pedagogią w głoszeniu Ewangelii współczesnym” (s. 89)?
Módl się!
Najmłodszy doktor Kościoła – św. Teresa od Dzieciątka Jezus w Dziejach duszy odkryła swoje powołanie i misję w Kościele: „Gdy zastanawiałam się nad mistycznym ciałem Kościoła, nie odnajdywałam siebie w żadnym spośród opisanych przez Pawła członków, albo raczej pragnęłam się odnaleźć we wszystkich. I oto miłość ukazała mi się jako istota mego powołania. Zrozumiałam, że jeśli Kościół jest ciałem złożonym z wielu członków, to nie brak w nim członka najbardziej szlachetnego i koniecznego; zrozumiałam, że Kościół ma serce i że to serce pała gorącą miłością. Zrozumiałam, że jedynie miłość porusza członki Kościoła i że gdyby ona wygasła, apostołowie nie głosiliby już Ewangelię, męczennicy nie przelewaliby już krwi [za Chrystusa]. Zobaczyłam i zrozumiałam, że miłość zawiera w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i miejsca; słowem, miłość jest wieczna. Wtedy to w uniesieniu duszy zawołałam z największą radością: «O Jezu, moja Miłości, nareszcie znalazłam moje powołanie: moim powołaniem jest miłość. O tak, znalazłam już swe własne miejsce w Kościele, miejsce to wyznaczyłeś mi Ty, Boże mój. W sercu Kościoła, mojej Matki, ja będę miłością. W ten sposób będę wszystkim i urzeczywistni się moje pragnienie»” (Liturgia godzin t. IV, 1230).
Żyj Słowem!
Pobożny Izraelita w czasie liturgii synagogalnej recytował następujące błogosławieństwo: „Błogosławiony bądź, o Panie, Boże nasz, Królu wszechświata, że nie stworzyłeś mnie niewiastą”. Wezwanie to ilustruje starożytny pogląd na rolę i miejsce kobiety. Chrześcijaństwo rehabilitowało i dowartościowało kobiety w Kościele i świecie. Prawdziwy «geniusz kobiety» urzeczywistnia się w diakonii miłości. Jak pomóc odkryć jego blask i znaczenie? Kto powinien bronić niewiasty przed fałszywie rozumianym feminizmem? Jakie jest posłannictwo kobiety we wspólnocie parafialnej i rodzinnej?